Która Mama nie pokłada dużych nadziei w wynalazku jakim jest śliniak? Zadanie takiego śliniaka to uchronić ubranko przed atakiem marchewkowej mazi (bądź innej pozostawiającej wredne plamy:)) oraz obrona przed wiecznie mokrym dekoltem, gdy nasz smyk ślini się na potęgę w czasie ząbkowania. Od jakiegoś czasu sezon śliniakowy u mnie się zakończył i to nie do końca była moja decyzja, na szczęście jednocześnie poziom zabrudzenia ubranek podczas posiłku uległ znacznemu obniżeniu. Czas więc podsumować śliniakowe przeprawy:)

W poszukiwaniu czegoś co uchroni również rękawy ubranka przed marchewką, zakupiłam całe ubranko (strażaka). Przez pewien czas dobrze służyło, niestety po kilkunastu myciach, stracił na swojej nieprzemakalności i zaczął przeciekać. Dodatkowo ubranko takie dosyć krepowało ruchy Wojtka.
Miałam również możliwość przetestowania sztywnego plastikowego śliniaka z Ikei i ciężkiego z nieprzemakalnego tworzywa. Ta możliwość polegała na tym, że je miałam w domu, bo moja pociecha za nic na świecie nie chciała z nich skorzystać.
Po kilkunastu miesiącach używania śliniaków wiem jedno, im nasze dziecię ma więcej do zakomunikowania tym mniejsze szanse, że wybór śliniaka należy do nas:). W przypadku mojego smyka sprawdziły się te, które były najmniej ”inwazyjne”, czyli takie, które mu nie przeszkadzały. Nie sprawdził się jednak jeden typ śliniaka, wybór uzależniony był od stopnia umiejętności jedzeniowych mojej pociechy:).
A już niebawem nowy KONKURS ze śliniakiem w roli głównej:)
Przypominam o Rocznicowym konkursie, dzisiaj ostatni dzień!
Napisz Odpowiedź
You must be logged in to post a comment.